Okinawa, Okinawa ...

Najmniejsza z pieciu prefektur Japonii, wysunięta najbardziej na południe, lącząca z racji położenia wpływy japońskie, chińskie i koreańskie, jest jednocześnie archipelagiem Riukiu i byłym królestwem o tejże nazwie. Królestwem, które trwało od XII do końca XIX wieku (1870) i które zostało zaanektowane przez Japonię. Główna wyspa archipelagu - Okinawa, zajmuje połowę archipelagu i jednocześnie ma powierzchnię Warszawy. To na tej wyspie dokonał się drugi dramat Riukiańczyków - pod sam koniec II wojny światowej, w czerwcu 1945 r. podcza bitwy o Okinawę zginęła 1/3 mieszkańców wyspy i zburzono 90% budynków. Dziewczęta masowo popełniały samobójstwa, wiedząc, że czeka je los gorszy od śmierci, a chłopcy używali samobójczych motorówek. A do 1972r. byli okupowani przez USA. Jakoś dziwnie to wszystko nam się łączy z naszą historią ...
Riukiańczycy mają wyraźnie inną urodę niż Japończycy - są ciemniejsi, wręcz śniadzi i jeszcze drobniejsi. Jeśli ktoś był grubszy od nas, to na 99% był Amerykaninem tutejszego pochodzenia. Mimo, że jest ich zaledwie 1,5 miliona, mówią 6 dialektami zależnymi od położenia wyspy, mocno różniącymi się między sobą. Nawet my, białasy, słyszymy różnicę. Są przy tym bardz mili i serdeczni, często się śmieją.
Ale nie sama Okinawa jest naszym celem, choć spędzimy na niej trochę czasu, ale wysepka oddalona od niej o 500 km na południe - Yonaguni. Leżąca pomiędzy morzem Wschodniochińskim a Filipińskim maleńka, mająca niecałe 30 km kw. powierzchni, kryje u swych brzegów "Yonaguni monument" - zabytek? absolutny ewenement przyrodniczy? No właśnie, nie wiadomo, czym "to" jest ...
Wioski, bo nie ma tu miasteczka, są bardziej oddalone od cywilizacji niż bieszczadzkie Wetlina i Cisna. Komunikacji publicznej i taksówek brak. Wieczorem przez prześwietlone papierowe ściany parterowych drewnianych domów pokrytych ceramiczną dachówką widać rodziny przy posiłku, nie widać za to betonowych, na szczęście niskich, budynków. W dzień dzieci, koty i psy bawią się na ulicy, a kierowcy samochodów kierują się zdrowym rozsądkiem a nie przepisami. Samochody zostawia się otwarte. Zegar koło straży pożarnej wybija kuranty. W nielicznych maluteńkich, czynnych tylko wieczorem, knajpkach, toczy się życie społeczne, a używana elektronika służy człowiekowi, a nie odwrotnie. Lekko wstawiony gospodarz i goście spontanicznie grają na lokalnych, obitych wężową skórą, bałałajkach i śpiewają. Częściej widzimy tradycyjnie ubranych mężczyzn niż kobiety. Wszyscy znają wszystkich i każdy każdego pozdrawia - dotyczy to również wojskowych i policjanta. Na wyspie jest baza wojskowa - co zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że najbliższa większa wyspa to Tajwan - zajmuje najwyższą górę na stację radarową. Przy wejściu do bazy lokalny producent sake otworzył swój sklep.
Na wyspie mieszka stado zdziczałych koni. Ludzie żyją z rolnictwa (widzimy sporo rosnącej trzciny cukrowej w różnych stadiach rozwoju) i rybactwa. W lokalach pali się papierosy, a sake pije się z ogromną ilością lodu, a nie ciepłą.
Wszędzie pachnie Kurosawą ...
Wyspa położona jest na kilkudziesięciometrowym klifie, choć jest tu też kilka małych piaszczystych plaż. Spodziewaliśmy się typowo wulkanicznej wyspy, a ku naszemu zdziwieniu okazało się, że wyspa zbudowana jest głównie z piaskowca, na klifie mocno pokrytego starą rafą. Widzieliśmy rafę nawet na wysokości 80. metrów, co pokazuje, jak silne są tu ruchy tektoniczne. W pobliżu Monumentu widnieje wielki, samotny ostaniec, zwany Wieżą Bogów, a na klifie można się dopatrzeć kilku regularności. Nurkowie przybywają tu, by oglądać rekiny - młoty, które głównie w styczniu i lutym przepływają tędy na inne wody. Niestety dla nas - przybyliśmy w listopadzie ...
Yonaguni Monument to teren ok.200. na 140.m, położony 5. do 30. metrów pod wodą. Zbudowany ze skał osadowych, głównie piaskowych, został odkryty przez Kihachiro Aratake w 1987r. Na tej niewielkiej powierzchni znajduje się ogromna ilość regularnych, monumentalnych konstrukcji: stojące pionowo kilkumetrowe, regularnie prostokątne i bliźniacze monolity, kilkustopniowe tarasy, symetryczna, wysoka i starannie półkolista rotunda usytuowana na północ, umożliwiająca obserwację przejścia Słońca, regularny kanał kojarzący się z rynsztokiem, wyciosane kilkumetrowe linie proste i zachowane kąty proste.
Zwiedzanie jest dosyć trudne nie tylko ze względu na silne prądy morskie, ale również silną falą odbojową na zmianę z przybojową, odczuwalną mocno również na dnie. Do Monumentu wpływa się przez uformowaną bramę, ułożoną z potężnych, dopasowanych głazów. Dalej widać jeszcze bardziej geometryczne konstrukcje. Po starannym przyjrzeniu się przy kolejnym nurkowaniu trudno nie zauważyć, że płaszczyzny tarasów składają się z megalitycznych płyt ściśle ze sobą połączonych - a może to tylko wyrysowane rowki? Na samym przedzie rotundy widać dokładne złączenie aż czterech półkoliście zaokrąglonych płyt, tworzących wyraźny krzyż. Dodatkowo na zaledwie trzech metrach zauważamy dwie okrągłe, o średnicy prawie metra, studnie. Są głębokie też na jakiś metr, ale na pewno po odjęciu gęsto zalegających ich dno korali powiększylibyśmy ten wymiar.
Mieliśmy zaszczyt spotkać się z odkrywcą Monumentu. Wychowany tutaj, po szkole średniej na Okinawie podczas studiów w Tokio zrobił kurs nurkowy. Postanowił wrócić do miejsca urodzenia, a jego misją życiową chciał by było zainteresowanie ludzi tą piękną częścią świata. W 1987 r. podczas snorkowania przy pięknej pogodzie zauważył trzy regularne tarasy, które skojarzyły mu się z budowlami Maccu Picchu. Zaczął nurkować i stopniowo odkrywał coraz większy zakres Monumentu. Z upływem czasu interesuje się tym coraz większa grupa ludzi, choć do tej pory żadna instytucja nie przeprowadziła regularnych badań.
Nam to miejsce nie przypomina Maccu Picchu, raczej ze względu na megality kojarzy się z Sacsayhuayan lub Ollantaytambo. Jest puste, nurków prawie nie ma - czuliśmy się bez mała jak Bingham w Maccu Picchu - i budzi w nas absolutny podziw niezależnie od tego, czym to miejsce jest i jak powstało.
Jeżeli jest to dzieło przyrody, to byłoby absolutnym ewenementem na skalę światową powstanie samoistne tak regularnych formacji skalnych. Jeżeli jest to konstrukcja stworzona przez człowieka, lub, co bardziej prawdopodobne, naturalna konstrukcja skalna uformowana przez człowieka, to pada pytanie - kto i kiedy? I tu już chyba nie jest tak prosto ... Jedynym skojarzeniem, które usłyszeliśmy, była cywilizacja Mu, która poprzedzała Atlantydę ...
To nie jest jedyne miejsce warte nurkowania. Poza podziwianiem ogrodów koralowych przebyliśmy też około stu metrów jaskiń, pełnych przewężeń i kominków wymagających kilku zwrotów, by się zmieścić. O rekinach-młotach, które nie chciały do nas przypłynąć, nie wspomnę ....
Baza nurkowa jest skromna, często sprzęt jest nadgryziony przez czas, za to całym sercem ludzie oddają się pracy. Są szybcy, życzliwi, pomocni i opiekuńczy. Na łódce jest zaledwie kilku nurków, raz byliśmy jedyni.
Na Yonaguni spotkaliśmy jednego Japończyka mówiącego po angielsku na poziomie więcej niż podstawowym. Reszta mówi najwyżej tak jak my po japońsku - dzień dobry, podstawowa trójca: proszę, dziękuję, przepraszam i liczenie do dziesięciu. Ale wszyscy mają dobre chęci i to okazuje się najważniejsze i załatwia wszelkie problemy komunikacyjne.
Wracamy na Okinawę.
Tekst: Kajka wspierana przez Kokosza
Zdjęcia: Kokosz wspierany przez Kajkę
W królestwie Riukiu
Strona główna
Filmik - Kajka i Kokosz w rynsztoku.
Filmik - Kajka i Kokosz wchodzą do Yonaguni Monument.
Okinawa to w porównaniu z Yonaguni pełna cywilizacja. Na szczęście poza stolicą prawie nie ma wysokich budynków, ale niestety wszędzie dominuje betom i brzydka architektura. "W domach z betonu nie ma wolnej miłości ...". Ma to chyba jakiś związek z trzęsieniami ziemi, na które ten beton jest podobno odporny. Za to urzekają wnętrza, które czasem dane nam było oglądać i mała architektura zieleni. Tradycyjnie w każdym domu powinien być ołtarzyk shinto i w wielu miejscach jest. Sądząc na podstawie starej architektury w skansenie, ołtarzyk był często jedynym meblem w domu. Przy dominujących tu domach jednorodzinnych są ogródki - małe, albo bardzo małe, nawet o dwumetrowej powierzchni - za to z pięknie harmonizującą z otoczeniem zielenią.
Shinto jest wyraźnie religią dominującą, choć widzimy też i świątynie buddyjskie. Politeistyczne shinto robi wrażenie bardzo pragmatycznego - zagląda się do świątyni - chramu często i na krótko, prosząc o coś lub dziękując danemu bóstwu za coś. Trzykrotne klaśnięcie i ukłon kończą modlitwę. To samo można uczynić w domowej kapliczce lub w którejś z przydrożnych. Można również złożyć bóstwom ofiarę w naturze (małe porcje żywności) lub w drobnych monetach.
Między domami w wielu miejscach znajdują się groby, albo grupy grobów, bo rzadko można mówić o cmentarzach. Każdy grób jest ogromny, ma minimum 6 metrów kwadratowych, a nierzadko 40, i wygląda jak kapliczka. Na nieproporcjonalnie małej tabliczce, często schowanej w mało widocznym miejscu, umieszczone są dane zmarłego (albo zmarłych).
Tradycyjny dom miał kamienne narożniki, drewniane ściany i ścięte dachy, pokryte przycementowaną piękną dachówką. Drzwi przesuwne, co jest zrozumiałe w klimacie, w którym metal szybko rdzewieje - nie są potrzebne zawiasy. Przed wejściem do domu, na cokołach stoją dwa smoki, przynoszące szczęście. Ten z otwartym pyskiem symbolizuje mężczyznę, z zamkniętym - kobietę. Tradycja smoków jest importowana z sąsiednich Chin.
Komunikacja po wyspie odbywa się autobusami i samochodami osobowymi. Samochody są zazwyczaj malutkie, wielkości naszego malucha lub cinquecento. Prędkości są bardzo małe - w terenie zabudowanym 30, 40, na autostradach max. 80. Na autostradzie, oczywiście, sporo osób jeździ szybciej. Próbowaliśmy wynająć samochód, ale bez skutku - Polska podpisała w tej sprawie konwencję genewską w 1974r., Japonia nie. Podobno od czerwca tego roku miało się coś zmienić, ale pod strzechą, to jest w wypożyczalniach, nic o tym nie wiedzą. Wyglądało więc, że pozostał nam autobus, rower i taksówka. Podczas jazdy taksówką okazało się, że nasz kierowca, w czapce i białych rękawiczkach, urodził się w 1928 roku, czyli ma 88. lat. Wypożyczone rowery sprawdziły się zaskakująco dobrze, choć początek jazdy na cudzym rowerze w ruchu lewostronnym i - traf chciał - pod górkę był lekko odjazdowy.
Samochodem mieliśmy okazję pojeżdzić dzięki uprzejmości okinawczyka, który najpierw obwiózł nas po niektórych ciekawszych miejscach wyspy, a później pożyczył nam własny samochód. Był konsekwentny i prawie wszędzie przekraczał limity prędkości o 20-30 km/godz. Pas miał zapięty pod sobą. Lubił krzaki i pokazał nam kilka unikalnych przyrodniczo miejsc: Warumi - miejsce mocy, będące ogromnym, symetrycznym pęknięciem rafy koralowej nad samym morzem z kamieniem - wypisz-wymaluj, ołtarzowym pośrodku, a także najstarsze na wyspie, 400-letnie drzewa oraz wodospad z jeziorkiem, do którego szliśmy spory kawałek przez tutejszy górski las.
Las jest dosyć niski, nieprzebyty, bo niesamowicie gęsty, pełen namorzyn. A liczne paprocie wielkości człowieka, palmy paprociowe i liście wielkości młyńskiego koła powodują, że czujemy się jak żabki w naszym leśnym poszyciu...
Okinawa byla do 1972 roku okupowana przez USA, a i obecnie stacjonują tu amerykańskie wojska, co widać w wielu szczegółach i co nie budzi dobrych skojarzeń u mieszkańców ze względu na skutki nadmiaru płynów wypijanych przez Amerykanów. U części Okinawczyków widać rysy białych. W wielu miejscach proponuje się tzw. międzynarodową kuchnię, tzn hamburgery, pizze, a nawet "sławny francuski makaron". W miejscach turystycznych są angielskojęzyczne napisy, obok japońskich, chińskich i koreańskich. A obok piktogramy z zakazem chodzenia ze smartfonami (stać można, chodzi o to, żeby nie wpaść na kogoś) i z zakazem robienia samojebek.
Bitwa o Okinawę w 1945r. trwała 3 miesiące i zmieniła tą i okoliczne wyspy całkowicie, niszcząc wszystko w perzynę. Amerykanie atakowali zmasowanym ogniem z powietrza i wody (na jednego mieszkańca przypadało 65 wystrzelonych pocisków), a Japończycy mordowali swoich, mając na to mnóstwo uzasadnień - osoby mówiące dialektem (czyli prawie wszyscy mieszkańcy wyspy) były uznawane za szpiegów i rozstrzeliwane; ranni w szpitalach nie mogący się poruszać byli częstowani cjankiem potasu; uważano, że cywile mają wspierać wojsko, więc Amerykanie traktowali cywili jak wojskowych; do tego dochodziło masowe rekwirowanie najmniejszych nawet porcji żywności przez wojska japońskie i straszliwa propaganda. Cywile próbowali chować się w grobowcach rodzinnych bądź w jaskiniach, skąd Japończycy wyciągali ich i rozstrzeliwali. Z wyspy uciec nie było jak, bo dookoła byli Amerykanie i niszczyli wszystko, co było na wodzie. Zniszczono wszystkie zabytki kultury, zaginęła nawet korona królewska .... Dziś przypomina o tym Muzeum Pokoju, podkreślając spokojny i przyjazny charakter Riukiańczyków.
Grupą bardzo ciekawych obiektów, wpisaną na listę dziedzictwa światowego, są stare zamki, a właściwie ich ruiny, królestwa Riukiu. Udało nam się zwiedzić dwa najważniejsze - oba położone na wzgórzach - zrekonstruowany Shurijo i zrujnowany, ale może przez to bardziej prawdziwy, zamek Nakijin. Shurijo to trzydziestometrowy drewniany pałac ceremonialny, otoczony mniejszymi budynkami, bramami, murami. Nakijin natomiast jest ogromny, zbliżony wielkością do wzgórza wawelskiego, zbudowany z plejstoceńskich szarych piaskowców do złudzenia przypominających bazalt. Oba powstały już w XIV wieku i były dwoma głównymi ośrodkami władzy tamtych czasów. Z Nakijin pozostały dwu-trzymetrowe mury obronne, pozostałości konstrukcji wewnętrznych i mnóstwo drobiazgów życia codziennego. Ciekawostką jest fakt, że i żołnierze i konie ćwiczyli wewnątrz zamku.
Zwiedziliśmy Akwarium, podobno najciekawsze miejsce na Okinawie i jednocześnie jedno z najlepszych takich miejsc na świecie. W największym zbiorniku o pojemności 75000.metrów sześciennych i ściankach z klejonego szkła o grubości 60.cm pływają między innymi trzy rekiny wielorybie, największe, sięgające 12.m długości przedstawicele tego gatunku ryb. Po raz pierwszy w życiu oglądane przez nas planktonożerne olbrzymy były trochę mniejsze, miały może po 6.m. Dwa samce i ciężarna samica. Teraz już wiemy, jak odróżnić płeć tych ryb - to samica ma nadmiarowe części ciała. Gdy młode się urodzą (chyba tylko rekiny i manty są rybami żyworodnymi), może ich być kilkaset. Niestety, tym olbrzymom nawet w tak wielkim akwarium jest ciasno - miały poocierane krawędzie płetw od dotykania ścian.
W tym samym akwarium były też manty i płaszczki. Gdy w pewnym momencie włączono z dołu napowietrzanie wody, manty oszalały ze szczęścia. Bawiły się, robiły 360-stopniowe salta. Kto widział mantę w ruchu ten wie, że ta piękność to czwarta do brydża w zestawie koń w galopie - kobieta w tańcu - statek pod żaglami.
Poza największym akwarium jest też wiele innych. Pokazy delfinów, butlonosych i szarych, nie sprawiają wrażenia cyrku zwierząt. Są żółwie morskie, manaty i mnóstwo ryb. Jako że Japonia jest podgrzewana prądem Kuroshio bardziej niż my Golfstromem, ma fantastyczne warunki do rozwoju korali, których w okolicach Okinawy żyje ponad 50% z 800.znanych na świecie. Korale mogą poruszać się tylko w stadium larwalnym, potem, gdy zwierzęta te zaczną budować zewnętrzny pancerz, tracą tą zdolność zamykając się na własne życzenie w więzieniu....
Widzieliśmy też ogród motyli - niedużą szklarnię, w której lata wiele przedstawicieli najbardziej znanego na wyspie gatunku - ogromnego, 10- centymetrowego, pieknego biało-brązowego owada. Mimo ogromnej wielkości latają leciutko i z niewyobrażalnym wdziękiem.
Na Okinawie mieszka jeden z najzjadliwszych węży na świecie, a jednocześnie piękny i długi - do 2 m.- wąż habu. Prowadzi tryb nocny, ale i tak co 500-tna osoba miała z nim kontakt nie tylko wzrokowy ... Obecnie istnieje odtrutka, ale działa tylko przy dwóch pierwszych ugryzieniach - pechowiec ugryziony po raz trzeci żegna się ze światem. To właśnie na tym gadzie robiono nalewki dla zdrowotności ...Ostatnio sprowadzono na Okinawę mangusty licząc, że uda im się zmniejszyć populację habu.
Uczniowie chodzą do szkoły od czwartego roku życia - klasy nie są koedukacyjne, dziewczynki i chłopcy uczą się osobno, w klasach trzydziestoosobowych. Wszyscy chodzą w mundurkach. Sześciolatek spędza w szkole dziewięć godzin pięć razy w tygodniu i poza spożyciem posiłku i dziesieciominutowymi przerwami czas ten przeznaczony jest na naukę. Na pytanie, czy dzieci miewają chwile, że nie chcą iść do szkoły, odpowiadano zdziwieniem, wyrażającym niezajomość takich sytuacji. Na emeryturę przechodzi się w wieku 70-ciu - 80-ciu lat i później często pracuje się w mniejszym wymiarze godzin.
Zasady życia społecznego są łatwiejsze niż u nas. Nikt nie robi paniki z powodu pozostawionego bagażu na lotnisku, tylko pan mundurowy przechadza się z bagażem po lotnisku i pyta czyje. Pozostawiona w samolocie tabletka szuka mnie, a nie ja jej. Na przelotach wewnętrznych nikt nie sprawdza naszej tożsamości. Rowery zostawia się na noc na ulicy, spięte, ale z kluczykiem przy rowerze. Przesyłkę dla znajomego zostawia się w otwartym samochodzie.
Udało mi się obsłużyć pralkę japońską. Z trudnościami i z duszą na ramieniu, że ugotuję sweter, ale dało się.
Tu już nawet nie je się sushi, tylko głównie sashimi - tyle jest różnych świeżych gatunków ryb. Plus ryby gotowane, pieczone, w miso ... I wodorosty - na świeżo, w tempurze ... Wodorosty wygladające przeróżnie, czasem jak zielony kawior ... Pycha.
Nierybną specjalnością gastronomiczną Okinawy są soba - rosołek na żeberkach wieprzowych i pieczony język świni. Tego drugiego nie próbowaliśmy.
Pałeczkami jemy już wszystko. Poczynając od zupy, poprzez makaron-nitki i pieczoną rybę w kawałku na jajku na miękko skończywszy. Mandarynki obieramy i dzielimy też pałeczkami. A ryb i wodorostów najedliśmy się po kokardy. Przy niskim japońskim stole na matach tatami świetnie się siedzi, tylko trudno wstaje ...
Z poloniców, niestety, tylko jedno - w Muzeum Pokoju są kamienie przywiezione z różnych krajów. Polskę reprezentują małe otoczaki - skalenie.
Polska to Polando i niektórzy nawet wiedzą, że leży kolo Niemiec. Jedyne skojarzenie z naszym krajem - Auschwitz. Informacja, że Chopin i Skłodowska byli Polakami, budziła zdziwienie.
Nawet geologicznie Okinawa jest inna od Japonii. Japonia to wulkany i magma, tu widzieliśmy tylko plejstoceńskie piaskowce i rafę.
Niezwykle sympatyczni i życzliwi ludzie.
Okinawa to nie Japonia pełna zapracowanych korpoludków. Tutaj trudno nie zauważyć, że Okinawa i archipelag Riukiu mają się tak do Japonii, jak Kraj Przywiślański do Matuszki Rosiji.

Motyle wolne są ...